26 lutego 2016

Lech Wałęsa i jego przeciwnicy 19

Wczoraj media dały nam trochę odpocząć od napastliwości nikczemników wobec Lecha Wałęsy. Już nie było w mediach "gwiazd ekranu" i innych pseudoznawców tematu. Skupiono się bardziej na kolejnych teczkach znalezionych u Kiszczaka oraz na listach do niego pisanych od 
znanych osób z polityki i artyzmu. Natomiast zreflektowano się po krytyce niektórych osób i wszczęto śledztwo z urzędu, bo papiery znalezione u Kiszczaka budzą wątpliwości co do autentyczności treści i podpisów. IPN ( pisowski ) od razu uznał ich autentyczność bez sprawdzenia grafologami i innymi znawcami pisowni, ale to nie podobało się większości ludziom którzy zakwestionowali te postępowanie IPN. Teraz mówi się że niewłaściwie postąpił IPN upubliczniając te materiały, bo upublicznił także adresy i listy prywatne adresowane do Kiszczaka. Natomiast prezes IPN uważa że były to listy publiczne bo były adresowane do osoby publicznej i można było je upublicznić a wielkim przestępstwem by było to kiedy zamazywano by fragmenty tych treści. Tylko matoł mógł tak powiedzieć. Co innego jest zamazywanie treści które należy upublicznić a co innego jest  zamazywanie treści które należy chronić na podstawie ustawy o ochronie danych osobowych. Uważam że każdy list pisany od osoby prywatnej do osoby publicznej zawsze jest prywatny. Wystarczy że jedna z osób jest osobą prywatną i już nie można takich listów upubliczniać. Tu IPN popełnił błąd i powinien się z niego wycofać. Uważam także że prezes i pracownicy IPN są osobami popierającymi PiS i dlatego oni będą stosować metody ubeckie z czasów PRL by osiągnąć swój cel. Im właśnie zależy na upublicznianiu materiałów znalezionych u Kiszczaka, bo chcą za wszelką cenę zdegradować czyny i osobę Lecha Wałęsy.

Listy do Kiszczaka pisali m.in. ; krd. Franciszek Macharski, Władysław Bartoszewski, Andrzej Seweryn i Beata Tyszkiewicz ale ona tylko dziękowała mu za ochronę a inni dziękowali mu za politykę ubecką jaką on prowadził. Nie wiem co kierowało ludźmi by chwalić w listach Kiszczaka, gdy każdy wiedział że on jest byłym szefem służb prl-owskich które stosowały represje wobec narodu polskiego. Można było przecież w chwilach słabości wogóle nie pisać do Kiszczaka i do innych osób z władz PRL.

"My naszych na waszych napuścimy" - tak w Magdalence w ośrodku MSW w 1989 roku gdzie kształtowano porozumienie między władzą PRL a władzą NSZZ "Solidarność" mówił Stanisław Ciosek były ambasador w Moskwie za PRL-u do Lecha Wałęsy. Mówił on niby w żartach, ale w ten sposób dał do zrozumienia co może się wydarzyć gdy Wałęsa nie ustąpi w żądaniach. Przypominam te zdanie dlatego żeby pokazać kto miał wtedy siłę i to że Wałęsa niewiele mógł zdziałać a w sumie to że musiało dojść do kompromisów a nie do tego co chciał Lech Wałęsa któremu Kaczyńscy niesłusznie zarzucali zaprzedanie się komunistom. Wtedy Wałęsie zależało najbardziej na tym by Związki Zawodowe były wolne ( od władz ) i to uzyskał on od komuchów. Gen. Kiszczak w zamian chciał by PZPR dostał mandaty do sejmu wolnej Polski, ale nie było zgody na to władz opozycji i NSZZ "Solidarność".  W końcu w ramach kompromisu zgodzono się na to by niektóre osoby z PZPR-u weszły do sejmu wolnej Polski. Tak powstał mieszany nowy rząd i można było wtedy funkcjonowanie państwa w nowej rzeczywistości ruszyć dalej. Przy tym "okrągłym stole" siedział także Lech Kaczyński, ale on nie zabierał głosu a potem on a teraz Jarosław Kaczyński mają pretensję do układów zawartych przy tym stole a całą winę zwalają na Wałęsę. Każdy kto śledził sytuację po 1989 roku to wiedział że bez układów zawartych przy "okrągłym stole" nie było by wolnej Polski ale Kaczyńscy uważali inaczej bo oni jak uważali tak chceli by było. Tylko matoły widzą "świat do góry nogami postawiony", mimo że widzą iż nie da się inaczej postąpić w niektórych sytuacjach. Na każdym kroku widać że Kaczyńscy zachowywali się w stosunku do Wałęsy jak nikczemne świnie. Media nadal wyciągają kolejne świnie które opluwają w nich Lecha Wałęsę jakby za mało ich było do tej pory. Teraz te świnie trafiły do programu Jana Pospieszalskiego w TVP INFO zwolennika PiS.

Jan Pospieszalski zaprosił wczoraj do swojego programu samych oszołomów religijnych i w nim miał pretensję m.in. do Wałęsy o to że on otaczał się kiedyś byłymi ubekami i esbekami a nie ludźmi z Solidarności gdy był prezydentem. Wałęsa odpowiedział mu że nie mógł otaczać się ludźmi z Solidarności bo oni nie znali się na prawie i na polityce i miał rację tak mówiąc, bo prezydentura wymagała jednak coś więcej niż - jak walczyć z komuną. Natomiast byli ludzie z władz PRL znali się na polityce oraz nie można było z nich zrezygnować bo taki był układ zawarty przy "okrągłym stole". Mowa tu o okresie kiedy Wałęsa był prezydentem a wtedy władza była podzielona między ludźmi z PZPR a władzami NSZZ "Solidarność". Tej sytuacji historycznej nie mogą sobie przyswoić przeciwnicy Wałęsy ze zwykłej złośliwości dzięki Kaczyńskim by zrozumieć że nie dało się inaczej wtedy postępować z byłymi komunistami. Już pisałem że PiS mógł zakończyć erę postkomunizmu gdy miał władzę w latach 2005-2007, ale tego nie zrobił więc do siebie niech ma pretensję. Wałęsa nie miał tych możliwości co PiS i dlatego tym bardziej Kaczyńskich trzeba za to winić i ich tępić tak jak oni tępią i niszczą Lecha Wałęsę. Jeden z tych oszołomów Pospieszalskiego zachwalał swoją książkę szkalującą Wałęsę i postkomunizm pt. Fakty, zdrady i nadzieje a Krzysztof Wyszkowski pisał mu wstęp. Tego rodzaju książek fałszujących historię powstało już wiele a to może kiedyś sprowokować wojnę domową podczas której będzie palić się te paszkwile. Już takie sytuacje się zdarzały w historii świata np. w Chinach i w Niemczech.

TVP 1 wyemitowała wczoraj film o obradach "okrągłego stołu" w Magdalence a komentowali go Stanisław Ciosek z PZPR, Cezary Gmyz i Piotr Semka z gazet pisowskich. Zabrakło tu - moim zdaniem - strony przeciwnej czyli ludzi z NSZZ "Solidarność" którzy sprzyjają ciągle Lechowi Wałęsie. Tak nie można komentować tak ważnego wydarzenia bo nie przekaże się wtedy całej prawdy. Cezary Gmyz skomentował ten film mówiąc że nie ma wątpliwości że było to zawarcie układu między stronami władz PRL a Solidarnością. On miał pretensję i o to że strona solidarnościowa zapomniała o tych co byli internowani, znaleźli się w więzieniach i musieli emigrować. Semka tłumaczył Lecha Kaczyńskiego mówiąc że on nie wpisywał się w tą atmosferę bo nie pił wódki. Tak wogóle to nie wiadomo po co był tam Lech Kaczyński skoro nie wpływał na losy Polski i nie pił wódki. Tak naprawdę to on też nie miał wpływu na te układy więc cicho siedział, ale za to miał pretensje jak i jego brat Jarosław o to że doszło do tego układu a winy jak zwykle przypisali oni Wałęsie wiedząc że i on nie miał wielkiego wpływu na losy Polski. To oznacza że Kaczyńscy załatwiają sobie w państwie swoje prywatne sprawy kosztem Wałęsy i Polski a za to w czasach wojny daje się w czapę bo nie wolno grać Polską.

Brak komentarzy: