31 grudnia 2014

Służba Zdrowia 6

Ok. 40 % przychodni nie będzie funkcjonować w 2015 roku, bo lekarze nie podpisali niekorzystnej dla siebie i placówek medycznych umowy ( kontraktu ) z NFZ. 

Minister Zdrowia Bartosz Arłukowicz z PO oznajmił że jak jakiś lekarz nie przyjmie pacjenta to pacjent powinien zmienić lekarza. Lekarza można zmienić 3 razy w roku bezpłatnie a przy kolejnej zmianie trzeba zapłacić - tylko nie wiem komu i za co. Każdy pacjent powinien zmieniać lekarza tyle razy, ile razy nie uzyska odpowiedniego leczenia. Wymuszanie na pacjentach by zmieniali lekarzy tylko dlatego że Ministerstwo Zdrowia nie radzi sobie ze swoimi obowiązkami to szczyt chamstwa i bezczelności oraz pokaz nieudolności ministra zdrowia na tym stanowisku. 

Arłukowicz straszy lekarzy tym 
że jak nie podpiszą umowy z NFZ to nie dostaną w 2015 roku pieniędzy na swoje przychodnie i szpitale. Arłukowicz jest tak bezczelny i butny że tylko w mordę mu dać i wymienić go na innego. On swoimi przepisami doprowadza Służbę Zdrowia do upadku, lekarzy do frustracji i do składania wymówień z pracy oraz do wyjazdu za granicę, pacjentów do coraz dłuższych kolejek do lekarzy a w dodatku chce on by lekarze i ich przychodnie podpisywali jego umowy które nie dają rozwiązania problemów a tylko utrudniają i komplikują im pracę dodatkowymi obowiązkami narzuconymi przez niego oraz utrudniają i komplikują działalność placówek medycznych czyli przychodni i szpitali publicznych tylko z jednego powodu. Tym powodem jest prywatyzacja publicznej służby zdrowia poprzez jej fiskalizację. Tak Tusk postanowił ( kiedyś zaprzeczał temu że chce sprywatyzować służbę zdrowia ) po konsultacjach z przywódcami innych państw europejskich i poszedł na ugodę tylko dlatego by dostać stanowisko w EU. Za jego karierowiczostwo płacą niestety pacjenci, lekarze i nie tylko oni. 

Nowy negocjator porozumienia zielonogórskiej służby zdrowia zaproponował Arłukowiczowi nowe warunki by podpisać kontrakt ale minister nie wyraził na nie zgody bo były one absurdalne. Nowy negocjator zażądał m.in. 20 dni w roku wolnych od pracy dla lekarzy i w terminach ustalonych przez lekarzy, w co drugą środę ograniczony czas pracy dla lekarzy oraz by pacjenci płacili za przekroczenie progu przychodni czyli limitów ustalonych przez Ministerstwo Zdrowia. Dr. Marek Twardowski negocjator między ministrem a porozumieniem zielonogórskim mówił m.in. że Arłukowicz nie jest partnerem do rozmowy. On powiedział że Arłukowicz nie chciał ustosunkować się do propozycji lekarzy i dlatego zerwano umowę. On oskarżył ministra o kłamstwa i manipulowanie społeczeństwem. On stwierdził że zmniejszenie kolejek do lekarzy ma polegać tylko na utrudnianiu pacjentom dostępu do lekarzy pchając ich do lekarzy rodzinnych by oni znowu czekali w kolejce by dostać się do niego. On chce by po podpisaniu umowy obie strony wywiązywały się z niej. On chce 13 % a nie 9 jako składki zdrowotne bo wg. niego nasza służba zdrowia nie jest dofinansowana. Dał on do zrozumienia że Ministerstwo Zdrowia robi wszystko by siebie uważać za cacy a lekarzy za be. 

Gdzie dwóch się bije, tam trzeci traci. Tak naprawdę winą za takie warunki a nie inne jakie stawiają lekarze odpowiada minister zdrowia czyli rząd Tuska bo założyli oni z góry prywatyzację publicznej służby zdrowia. Z tego powodu lekarze negocjują z NFZ i ministrem zdrowia Arłukowiczem tak jak by byli z prywatnych placówek medycznych. Wtedy liczy się tylko to co dobre dla lekarzy a pacjent już się nie liczy. Uważam że wyższa składka zdrowotna jest potrzebna ale ona nie rozwiąże problemów służby zdrowia dopóki lekarz jest ministrem zdrowia a krajem rządzi PO. Uważam także że lekarze sami przyczyniają się do bankructwa służby zdrowia bo żądają każdego roku coraz więcej pieniędzy mając już i tak najwyzsze płace w kraju - poza wyjątkami. W poprzednim artykule opisałem płace jakie mają lekarze. Sięgają one średnio od 3 do 20 tys. zł. miesięcznie na lekarza. Te ich wysokie płace jak widać im już nie wystarczają. Ciekawe jest to że od 6 i pół roku jak mówił dr. Twardowski nie było waloryzacji płac w służbie zdrowia a mimo tego mają oni każdego roku coraz wyższe płace sięgające 20 tys. zł. miesięcznie. Lekarze dostawali wtedy 6 zł. za pacjenta a teraz po waloryzacji dostają 11 zł. i jeszcze im mało. Uważam że za takie leczenie jakie jest dziś i za obojętny stosunek lekarzy do pacjentów to lekarze nie powinni dostawać tak wysokich wynagrodzeń. Winię za to nie wszystkich lekarzy lecz niektórych, ale jest ich zbyt duża grupa która pracuje na renomę pozostałych z powodu ogólnego złego stanu służby zdrowia. Za ten stan w sumie odpowiada Tusk i jego polityka dzikiego kapitalizmu do jakiego zmierzał on przez swoje dwie kadencje wiedząc o tym że Polska to nie Ameryka. 

Uważam że lekarze mają trochę racji bo nie chcą być przeciążani pracą ale w tym celu jest ustawa która ogranicza im czas pracy do 8 godzin dziennie. Wystarczy stosować te przepisy i nie narzekać. Jednak nie jest to takie proste z winy rządu Tuska bo on wszystko zrobił by lekarze wyjeżdżali za pracą za granicę a to powoduje zmniejszoną ilościowo kadrę lekarską w kraju która musi nie musi ale musi podjąć pracę ponad ustalone w umowie godziny by pacjenta nie zostawić bez opieki. Od przerwy w pracy każdy pracownik w tym i lekarze mają coroczny urlop wypoczynkowy i nie powinni oni żądać dodatkowych wolnych dni dla siebie. Przypomnę że Wielka Brytania złożyła zamówienie na 200 pielęgniarek z Polski bo one i lekarze mają tam dobrą renomę. Można spodziewać się że naszą kadrę medyczną rozszarpią dla siebie inne kraje a Polacy nadal będą bez właściwej opieki medycznej z winy rządu bezdusznego Tuska który widzi tylko kasę, ale nie ludzi w kraju. 

Wymuszanie przez lekarzy na pacjentach by płacili oni z własnej kieszeni publicznej służbie zdrowia to szczyt chamstwa i cynizmu. Jak każdemu wiadomo to pacjent już raz zapłacił w składkach zdrowotnych za swoje leczenie kompleksowe i państwo nie ma prawa wymuszać od niego kolejnych opłat. Faktem jest to że do takich rozwiązań jak m.in. limity na ilość przyjmowanych pacjentów doprowadził Donald Tusk a lekarze z bezsilności wymagają tego później od pacjentów też niewinnych całej tej chorej sytuacji. W normalnej służbie zdrowia oraz w prywatnych placówkach zdrowia nie istnieje coś takiego jak ograniczony limit na ilość przyjmowanych pacjentów. Nie można jednych pacjentów przyjąć na leczenie a pozostałych nie. Tak nienormalnie może być tylko w Polsce za rządów PO i Tuska. 

ZUS chce podporządkować sobie PUZ ( Prywatne Usługi Zdrowotne ). Chodzi o to że ZUS chce wydawać abonamenty i ubezpieczenia z którymi każdy może leczyć się prywatnie ale pod kontrolą PZU. Powodem tej decyzji jest przybywanie z roku na rok coraz więcej prywatnych placówek zdrowotnych w Polsce. Już Polacy ( ok. 3 mln. osób ) wydają na prywatne leczenie i leki ok. 34 mld. zł. rocznie. PZU przejmuje kolejne prywatne placówki zdrowia by pacjenci z ubezpieczeniem i abonamentem mogli w nich się leczyć. PZU skupuje te prywatne placówki i regionalne jak ziemniaki oraz obiecuje że powalczy z konkurencją o pacjentów i o jakość usług medycznych ale nie wiem z kim. Samemu ze sobą nie można walczyć a prywatne spółki mają i tak swoje zasady inne niż publiczne. Państwowe firmy nigdy nie dorównają jakością usług prywatnym cokolwiek nie obiecają. Jak widać już od dawna działa Tuska prywatyzacja nawet służby zdrowia by Polacy mieli gdzie ale nie mieli za co się leczyć bo za tą prywatyzacją nie idą właściwe płace wszystkich ludzi w tym kraju. Te 3 mln. osób które korzysta już z prywatnych placówek zdrowotnych to tylko urzędnicy państwowi, biznesmeni, finansiści oraz prezesi, dyrektorzy i zarządy spółek. Reszta walczy o życie a niektórzy z powodu limitów nie mogą dostać się do lekarza bo nie stać ich na prywatne leczenie. To jest efekt dzikiego kapitalizmu Tuska. Nie człowiek, lecz kasa się liczy dla niego. 

Leki nasze są wykupowane hurtowo i wywożone za granicę i z tego powodu brakuje ich w naszych aptekach. Problemem są tu leki ratujące życie. Jeden z chorych szukał dla siebie tych leków i na kilkadziesiąt aptek jakie były w jednym mieście znalazł je tylko w dwóch. - Uważam że państwo powinno kontrolować ten wykup dając aptekom limity na ilość sprzedawanych lekarstw dla jednej osoby. 

Suma sum - Te strachy ministra zdrowia wobec pacjentów i lekarzy wynikają z jego nieudolności na stanowisku ministra zdrowia. Jego już dawno temu powinno się wymienić na innego który nie jest lekarzem a zna się na zarządzaniu szpitalami i przychodniami oraz wie że przychodnie i szpitale którymi zarządza są publiczne a nie prywatne i z tego powodu nie wolno ich prywatyzować i fiskalizować oraz ustalać limitów na ilość przyjmowanych pacjentów a to w sumie pozwoli na znaczne zmniejszenie kolejek do lekarzy. Żeby naprawdę nie było kolejek do lekarzy to należy lekarzom płacić za dzień pracy a nie od ilości przyjętych pacjentów czyli tak jak było przed rządami Tuska i PO. Minister Zdrowia Arłukowicz wszystko robi by nie było tych kolejek, ale nic mu się nie udaje bo krąży on i jego świta w błędnym kole prywatyzacji publicznej służby zdrowia którą chce on zaspokoić jak umie. 

Minister Zdrowia Bartosz Arłukowicz chełpi się tym że przeznacza każdego roku coraz więcej pieniędzy na służbę zdrowia, lecz lekarzy interesuje tylko dobra organizacja służby zdrowia bo pieniądze te zostały przeznaczone głównie na badania i sprzęt medyczny. Lekarzom co prawda minister podniósł stawkę do 136 zł. na pacjenta wg. chorej zasady Tuska z jego ekspose "pieniądz idzie za pacjentem", ale to nie zadowala ich w pełni. 

Uporczywe dążenie do sprywatyzowania publicznej służby zdrowia przez rząd PO powoduje i będzie powodować anomalie czyli brak porozumienia z lekarzami i placówkami służby zdrowia. 

Gdzie dwóch się bije, tam trzeci traci. Lekarze kontra NFZ. Tym trzecim jest pacjent który może zostać bez opieki medycznej w 2015 roku bo Tuskowi zachciało się prywatyzować zdrowie człowieka. 

Po negocjacjach Arłukowicz oznajmił że tylko 30 % lekarzy rodzinnych z Porozumienia Zielonogórskiego nie podpisało kontraktu z NFZ. 

Czytaj także : Samo zdrowie i Papierek z 11 października 2013 roku. 

Brak komentarzy: