10 lipca 2014

Budżet partycypacyjny

Mieszkańcy miast dostali pieniądze w ramach budżetu partycypacyjnego by sami zadecydowali na co je wydać. W tym celu spółdzielnie i samorządy mieszkaniowe przeprowadzają sondę i na tej podstawie coś się buduje lub naprawia na osiedlach. Te projekty obywatelskie najpierw trafiają do władz miast bo to miasto daje finanse i miasto zatwierdza projekty. 

Ludzie mają różne pomysły na wykorzystanie środków z budżetu partycypacyjnego. Niektórzy mieszkańcy zgłosili naprawę dachu w swoim kościele lecz im odmówiono, bo kościół nie należy do kompleksu osiedli. Najczęściej jednak spółdzielnie mieszkaniowe i wspólnoty mieszkaniowe same decydują na co wydać środki miejskie a mieszkańcy mają tylko wypełnić ankiety i oddać je spółdzielniom i wspólnotom. Na jednym z osiedli w Warszawie spółdzielnia mieszkaniowa dała mieszkańcom ankietę w której z góry narzucono co mieszkańcy mają wybrać. Propozycje były absurdalne bo proponowano m.in. nikomu niepotrzebne ule dla pszczół w centrum miasta, naukę gry w szachy oraz wymianę opraw oświetleniowych w latarniach w przylegającym do osiedla parku. Akurat na latarnie pieniądze mają spółdzielnie i miasto i taka propozycja jest zbędna gdy w te miejsce można było by wpisać inną bardziej potrzebną mieszkańcom propozycję. Jednak nie było w tej ankiecie pozycji w której można by było jakąkolwiek pozycję wykreślić. Na tym demokracja nie polega. Dodatkowo ankiety zbierały niepotrzebne nikomu dane od mieszkańców jak nr. telefonu i e-maile, nr. hologramu z Karty Warszawiaka oraz z Karty Młodego Warszawiaka. Urzędom Miast nie potrzebne są te dane by zatwierdzić środki i projekty. Te dane nie są i nie powinny być potrzebne komukolwiek, lecz powszechna inwigilacja społeczeństwa przez państwo jemu nieufne powoduje zbieranie wszelkich danych od obywateli nawet przez spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe. Tak wygląda państwo szpiegowskie. Jak rząd nie ufa społeczeństwu, to społeczeństwo nie może ufać rządowi. 

Jeden z samorządowców miasta pracujący w projekcie "Budżet partycypacyjny" powiedział że konsultacje społeczne są u nas niepopularne, bo większość propozycji obywatelskich wrzucana jest do kosza. - Tak się dzieje bo urzędnicy z góry założyli co mieszkańcy mają wybrać sobie. Tak samo rząd Tuska traktuje konsultacje społeczne. Przedstawiciele rządu na konsultacje przychodzą z gotowymi projektami które są wprowadzane gdy zakończą się konsultacje społeczne. Jak widać zły przykład idzie z góry. To zniechęca ludzi do brania udziału w konsultacjach społecznych. To nie powód by "pałeczkę oddać" władzom kraju, samorządów, spółdzielni i wspólnot czy innej organizacji. Kto może to niech bierze udział we wszelkich konsultacjach społecznych, bo za nas niekompetentne władze będą decydować a nie my. 

Nie uogólniam problemu gdyż nie znam wszystkich sytuacji w kraju. Wskazuję tylko znane mi absurdy naszej rzeczywistości. Może są miejsca w kraju gdzie ludzie mogą korzystać z demokracji. Przedstawiona wyżej sytuacja to kolejny przykład na to jak marnotrawi się publiczne pieniądze. 

Brak komentarzy: