11 lutego 2013

TU-154 M a brzoza

Brzoza powalona przez TU-154 M 10.04.2010 r. 
Brzoza moim zdaniem nie została ścięta, lecz złamana na wysokości ok. 5-ciu metrów po uderzeniu silnikiem. Na to wskazuje zdjęcie tej brzozy. To że i skrzydło się rozleciało to tylko dlatego że silnik był umocowany pod skrzydłem. Skrzydło może ściąć drzewo choć nie musi, może też je połamać, ale silnik może tylko połamać lub przewrócić je. To rozwiązuje wszelkie spekulacje na temat teorii A. Macierewicza, który uparcie twierdzi że skrzydło samolotu TU-154 M nie mogło ściąć tej brzozy, bo gdyby ścięło to by się nie połamało a samolot rozpadł się jeszcze w powietrzu za sprawą wybuchów czyli zamachu. Wg. teorii Macierewicza Ruskie pocięły, wycięły i połamały wszystkie brzozy na trasie przelotu samolotu prezydenckiego. Faktycznie, lecz dopiero po katastrofie. Chcieli oczyścić miejsce dla komisji badającej wypadki oraz dla zwiedzających. Te drzewo na zdjęciu i wiele innych zostało połamanych w czasie katastrofy. Rzecznik rządu Paweł Graś mówi że przyczyną katastrofy nie było zderzenie z brzozą, ale zejście TU-154 M poniżej minimum. Graś zapytany, czy nie ma dla niego znaczenia, czy samolot uderzył skrzydłem na wysokości pięciu czy ośmiu metrów, unikał odpowiedzi mówiąc ; "naprawdę zachęcam do sięgnięcia w tej sytuacji do raportu J. Millera - tam przyczyny są bardzo dokładnie opisane". Ta rozbieżność wynika z tego że "Rzeczpospolita" kolejny raz sama wyssała sobie z palca 8 metrów brzozy. Piszą w niej o jakiś pomiarach biegłych pisowskich powołanych przez wojskowych śledczych że brzoza, o którą miał skrzydłem zahaczyć TU-154 M jest złamana prawie trzy metry wyżej niż napisano w raporcie komisji Millera - tj. na wysokości 7 metrów i 70 centymetrów. W raportach rosyjskiego MAK i polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego napisano, że drzewo zostało złamane na wysokości około 5 metrów nad powierzchnią gruntu. Nie sugeruję się badaniami MAk-u i polskiej komisji do badania katastrof lotniczych a tylko własnymi spostrzeżeniami. 
Czy na pewno była pomyłka ? "Jak to możliwe, by pomylić wysokość drzewa o 1,5 metra ? Wszystko wskazuje na to, że specjaliści z komisji Jerzego Millera ślepo przepisali wymiary drzewa z raportu rosyjskiego MAK" ! "Ustalenia prokuratorów wojskowych prowadzących śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej podważają raport rządowej komisji. Jak się okazało, brzoza złamana jest na zupełnie innej wysokości niż podał to raport Millera tzn. na wysokości 6,6 metra". A skąd wzięła się jakaś inna komisja i w jakim celu powstała skoro już jest i powinna być tylko jedna - rządowa ? Czemu nie podała ona jak i czym mierzyła wysokość złamania brzozy ? Tak samo podważali fakty w sprawie katastrofy smoleńskiej i przy ekshumacji zwłok naukowcy z krakowskiego instytutu naukowego. Wyjaśnienia są proste - łączą ich wszystkich poglądy pisowskie. 

Brak komentarzy: