13 grudnia 2012

MIX 55

Dziś rocznica "13 grudnia". Tego dnia ma odbyć się Marsz Niepodległości pod wodzą J. Kaczyńskiego. Kaczyński chce wystąpić m.in. przeciwko tym których uważa za niegodnych obchodzenia tej rocznicy oraz przeciwko prez. Komorowskiemu którego PRL internował właśnie 13 grudnia 1981 r. Pisowski Marsz Niepodległości będzie maszerował 13 grudnia pod hasłami ; wolność, niepodległość i solidarność. Jak każdy wie to wolność nie jest zagrożona, niepodległość też a solidarności w narodzie nigdy nie będzie dopóki J. Kaczyński będzie zaszczuwał Polaka na Polaka i istniał w polityce w jakiejkolwiek formie. Jeszcze jeden paszkwil o legendzie Lechu Wałęsie. Książka nie ukazała się nakładem IPN a tylko prywatnego wydawnictwa co świadczy o tym, że chciano ukryć złe zamiary autorów wobec L. Wałęsy. Książki i artykuły były publikowane nie tylko w IPN. Wyszło w końcu na jaw że zawarte w tej książce informacje to oficjalne stanowisko IPN. A tak nie było. To jest tylko stanowisko Kozłowskiego i Majchrzaka. Autorzy książki o L. Wałęsie uprzedzili przełożonych że szykują publikację i tyle. Nikt nie zakładał im żadnego kagańca i nie doradzał co mają robić. Nikt im nie mówił co mają pisać, a czego nie. Paweł Zyzak stracił pracę za samowolkę w interpretacji historii i biografii o L. Wałęsie. Podobny los może spotkać Kozłowskiego i Majchrzaka. "Zyzak chciał stworzyć biografię a my dokonaliśmy analizy znalezionych w IPN dokumentów BOR z czasów internowania L. Wałęsy. Wynika z nich że obraz L. Wałęsy był zupełnie inny niż ten, który się nam przedstawia - mówi Kozłowski. Współautor książki Grzegorz Majchrzak mówi że "dokumenty przez nas przedstawione były wiarygodne". Tak jak pojmują historię wyznawcy Kaczyńskiego tacy jak Tomasz Kozłowski i Grzegorz Majchrzak, Paweł Zygzak i Sławomir Cenckiewicz to można stwierdzić że dokumenty są wiarygodne. Wiarygodne są one jednak tylko dla nich, bo zawiść Kaczyńskiego nie zna granic. Autorzy książek o L. Wałęsie powinni wiedzieć że pisząc biografię o ważnych i uznanych osobach naszego kraju nie wyciąga się brudów które i tak nie mają znaczenia w ogólnych zasługach. One nie są potrzebne dla historii a stanowią tylko margines jej. Zaczyna brakować soli spożywczej w związku ze spadkiem krajowej produkcji o ok. 50 % i mniejszego importu. Opustoszały magazyny a niektóre hurtownie wprowadziły reglamentację soli. Przyczyną jest zmniejszony popyt na początku roku do którego dopasowano poziom produkcji. Wydaje mi się że te przyczyny są przyczynami wprowadzenia skażonej soli wypadowej na rynek w tak dużej ilości, że kopalnie wstrzymały produkcję soli do niezbędnej ilości. "Ubolewałem m.in. że choć zostałem zatrzymany i przewieziony do MSW, nie zostałem ostatecznie internowany. Uważałem zresztą, że jestem w sytuacji dużo gorszej niż internowani. Wtedy wypuścili mnie wieczorem i było to dla mnie bardzo niemiłym zaskoczeniem. Razem ze studentami Uniwersytetu Gdańskiego przeszedłem wówczas w kierunku Stoczni Gdańskiej. Dzisiejszych polityków, wśród tych z niedużej grupy odważnych, jakoś nie widziałem. Wtedy uciekłem przed internowaniem i przeszłem do podziemia - powiedział J. Kaczyński w swoim wyznaniu o 13 grudnia 1981 r. kiedy to wprowadzono stan wojenny. Zaznaczył także że "13 grudnia to ważna rocznica, ale także dobry moment, w którym można głośno powiedzieć o aktualnych sprawach. O tym, że mamy poważny problem z polską wolnością. Ci, którzy rządzą, najwyraźniej nie potrafią sobie radzić w kraju, gdzie jest wolność i na różne sposoby starają się ją ograniczyć. Jest również problem z solidarnością społeczną". "Najwięcej szczeka ten pies którego wypuścili z budy". Gdyby go zatrzymali wtedy na 2 lata jak większość internowanych to by tyle nie "szczekał". Mądrzy się dziś J. Kaczyński, ale zasług jak widać nie widać u niego. Przypisali sobie Kaczyńscy ( a jest to groźne dla historii Polski ) chyba już wszystkie zasługi za walkę z komuną, nawet te które należą do wodza "Solidarności" Lecha Wałęsy lecz wtedy cichutko i ze strachu przeczekał w podziemiu stan wojenny. Mieszkańcy Homla na Białorusi wykupują towary niezbędne do przetrwania. Robią oni zapasy w obawie przed końcem świata 21 grudnia i zabezpieczają się przed podwyżkami cen jakie mają nastąpić. Może tylko tam będzie koniec świata ? Może Łukaszenkę wreszcie ziemia pochłonie ? Chyba tam trzeba się modlić o rychły koniec świata. Wstrzymano wprowadzenie waluty euro do naszego kraju ze względu na zmiany zachodzące w Unii Europejskiej - tak oznajmił pełnomocnik rządu ds. wprowadzenia euro. Pełnomocnik rządu zdecydował o wstrzymaniu dalszych prac nad dokumentem do momentu gdy możliwe będzie jego uzupełnienie o implikacje zmian dla procesu dostosowań do wprowadzenia euro w Polsce. Integrację Polski ze strefą euro uzupełniono o dodatkowy warunek ; "ustabilizowanie sytuacji w strefie euro, a w szczególności jej wzmocnienie instytucjonalne. Według MF kryzys ujawnił bowiem niedoskonałość i niekompletność dotychczasowego systemu instytucjonalnego strefy euro". A D. Tusk chciał na łapu-capu już teraz wprowadzić euro i pakiet fiskalny do kraju. Islandia pokazała że można inaczej. Że nie można łączyć się z UE na zasadzie fiskalnej kiedy wymaga się od krajów członkowskich płacenia i płacenia za błędy świadome i nieświadome bankierów i finansistów. W Europie rządy dopłacają winowajcom czyli bankom, gdy zadłużonym, zwykłym ludziom nie pomaga. W Islandii jest odwrotnie. Bogaci Francuzi nadal uciekają z kraju po wprowadzeniu podatku 75 %-wego dla najbogatszych ( zarabiających powyżej 1 miliona euro ) przez prez. Francoisa Hollande i przez socjalistyczny rząd Jean-Marca Ayrault. Kolejnym uciekinierem jest aktor Gerard Depardieu który przeprowadził się do Belgii aby uchronić się przed wysokimi podatkami. W belgijskiej wiosce nie brak milionerów. Mieszkają tam także m.in. członkowie rodziny Mulliez, będących właścicielem sieci supermarketów Auchan. Wcześniej uciekł od polityków-złodziei najbogatszy Francuz Bernard Arnault - szefa koncernu towarów luksusowych LVMH, który we wrześniu poprosił o belgijskie obywatelstwo. Że Gerard Depardieu uciekł z Francji to nie szkoda dla kraju. Szkodą jest to, że nadal prosi się on o role w filmach francuskich, a gra chyba we wszystkich filmach. Do tego nie ma on uniwersalnej i przyzwoitej twarzy co odstręcza widza. Ostatnio podjął się on zagrania roli Troscana, byłego szefa MFW i kandydata na prezydenta Francji. Nic dziwnego że kinematografia francuska nie może wybić się na wyżyny. 

Brak komentarzy: