03 grudnia 2012

MIX 46

Na 13 grudnia, w rocznicę stanu wojennego PiS organizuje marsz niepodległości ( czyt. marsz nienawiści ). Na 16 grudnia Ruchu Palikota organizuje rocznicę zamachu na prezydenta Narutowicza jako antidotum na Marsz Nienawiści organizowany przez PiS 13 grudnia. Politycy podsumowują poprzednie lata i krytykują marsz PiS-u na 13 grudnia. Kaczyński kiedyś mówił do swoich przeciwników politycznych - "my stoimy tam gdzie staliśmy, oni tam gdzie stało ZOMO". Kaczyński przewidział tę sytuację i stanął tam gdzie chciał. Opozycja nie miała wtedy innego wyjścia jak stanąć tam gdzie podobno stało ZOMO. Żadna to sztuka. Marsz pisowski to wg. Roberta Biedronia z Ruchu Palikota " budzenie kolejnych demonów i napuszczanie Polaków na siebie". Inicjatywa PiS to "próba gonienia straconego czasu i okazji oraz wracają do starej retoryki" - mówił Jacek Protasiewicz z PO. Marszu naturalnie bronił organizator - czyli PiS. Argumentował on potrzebę takiego wydarzenia i krytykował swoich oponentów. J. Kaczyński mówiący o morderstwie 96 osób przez Tuska ( po artykule "Rzeczpospolitej" o śladach trotylu na wraku Tu-154 ) to nie brutalizacja języka. "To coś innego, to opis sytuacji, a nie atak personalny" - stwierdził Jacek Sasin z PiS. "Ojcem to Rydzyk może być dla Brunona K." - T. Rydzyka zaatakował tak Jerzy Wenderlich z SLD sugerując, że "ojciec Rydzyk w swoich mediach nawołuje do nienawiści". Wenderlich przypomniał także że - "jakiś człowiek chodził za nim i mówił, że ten Sejm jednak trzeba wysadzić".  "Zgłoszę się do KRRiT żeby zrobiła analizę wypowiedzi Rydzyka, który mówi o obcych interesach i tym podobnych rzeczach. Śmieszne jest mówienie o obronie wolności słowa dla mediów takich jak TV Trwam i Radio Maryja, gdzie nigdy nie są zapraszani przedstawiciele SLD, PO czy PSL" - dodaje Wenderlich z SLD. Jacek Protasiewicz z PO powiedział, że stara się czytać pisowsko-radiomaryjny "Nasz Dziennik", ale jak dodał, "tam jest obraz Polski, która nie istnieje". Dodaje że nie wszyscy dziennikarze są niezależni. "Gazeta Polska" i jej szef Tomasz Sakiewicz to polityka, a nie dziennikarstwo". Rząd rejestruje spółkę w ramach projektu "Inwestycje Polskie". Niebawem będzie szukał prywatnych inwestorów do wspólnych projektów. Ma to pobudzić przez państwo inwestycje i zapobiec gwałtownemu wyhamowaniu polskiego PKB w przyszłym roku i następnych latach gdy skończą się inwestycje finansowane z pieniędzy unijnych. Na budżet nie ma co wtedy liczyć. Ułatwić ma ten zamysł sprzedaż części akcji m.in. PGNiG, PKN Orlen, Tauronu, PGE, PKO BP i PZU, tak by państwo zachowało w nich pakiety kontrolne. Bank Gospodarstwa Krajowego jako główny rozgrywający dostawałby pieniądze z dywidend od powierzonych mu pakietów akcji i mógłby też pod ich zastaw emitować obligacje. Dzięki lewarowaniu można by wesprzeć projekty inwestycyjne kwotą ok. 40 mld złotych. Opozycja porównuje pomysł Tuska do Banku Zbożowego Nikodema Dyzmy. Oby nie skończyło się tak jak z inwestorami z Kataru dla stoczni, z nieudanymi inwestycjami z publicznych pieniędzy – wstrzymaną budową Elektrociepłowni Ostrołęka, aferą korupcyjną Laboratorium Frakcjo­nowania Osocza czy Stadionem Narodowym, na którym zasunięcie dachu grozi katastrofą budowlaną, a murawa pływa. Upadek gazety. Europejskie dziennikarstwo zaczyna opierać się na "gotowcach" - alarmują gazety m.in. szwajcarski dziennik "Le Temps", genewska gazeta, francuski "Le Monde" i "Le Temps". Załamał się rynek prasy i starego modelu jej finansowania. Kryzys prasy, bankructwa lub redukcje w znanych tytułach oznaczają załamanie rynku wiarygodnej informacji. Dziennikarzom limituje się wydatki, muszą korzystać z dostarczonych już zdjęć i tekstów gotowych do opublikowania. Problem polega na tym że nie udało się jeszcze znaleźć rozwiązania które zastąpiłoby klasyczny ekonomiczny model prasy i było w stanie sfinansować dziennikarstwo wysokiej jakości na nośnikach elektronicznych. Było do przewidzenia że odkąd pojawił się zapis elektroniczny a gazety zaczęły pojawiać się na stronach internetowych to dojdzie do krachu. Coraz więcej osób korzysta z internetu niż z tradycyjnych gazet. Już wtedy trzeba było pomyśleć jak temu zaradzić. Uważam że w ostatnim czasie za dużo powstawało nowych tytułów, a to musiało zmniejszyć im nakłady przez co wydawanie tradycyjnych i elektronicznych gazet stało się nie opłacalne. Teraz one upadają. Problem dotyka wielu gałęzi gospodarczych. Żeby utrzymać się na rynku niektóre gazety, hipermarkety i firmy łączą się w innymi by zmniejszyć swoje koszta. Tak musi być. Rynek nie jest wstanie wchłonąć rosnącej liczby firm. Należy redukować ich nadmiar a nie płakać. Chleb nie pleśnieje przez 60 dni. Taką technikę opracowała amerykańska firma Firma Microzap. W laboratorium Texas Tech University w Lubbock zainstalowano długie, metalowe urządzenie emitujące mikrofale, przypominające zwykłą linię produkcyjną. Urządzenie działa na podobnej zasadzie jak domowe kuchenki mikrofalowe z pewnymi usprawnieniami. Te urządzenie emitujące mikrofale zabija szczepy gronkowca ( MRSA ) i salmonelli oraz niszczy zarodniki pleśni w ciągu 10 sekund. Można także te urządzenie zastosować przy innych produktach żywnościowych jak mięso, owoce i warzywa. Urządzenie testowano na kromce chleba a po 60 dniach okazało się że ta kromka miała taką samą zawartość zarodników jak na początku. 60 dni to nie 3 dni po których trzeba wyrzucić spleśniały chleb. Ja dodał bym od siebie dodatkowe zabezpieczenie na produkty spożywcze także na pieczywo takie jak pojemniki próżniowe. Po zamknięciu pojemnika wypompowuje się powietrze a produkty spożywcze zachowują na długo świeżość. Można już takie, o różnych pojemnościach  kupić w sklepach. Smacznego. 

Brak komentarzy: