15 stycznia 2014

Darmowe książki

Po decyzji rządu Tuska by we wrześniu dzieci z pierwszej klasy miały jedną i darmową książkę do nauczania powstaje akceptacja tego pomysłu przez rodziców. Przeciwni są niektórzy nauczyciele którzy twierdzą że wtedy nauka będzie zubożona. Na pewno wiedza będzie trochę zubożona bo nie zmieści jej jedna książka, lecz ważniejsze jest zdrowie dzieci, niż wiedza która jest ulotna po ukończeniu szkoły. Ta wiedza jest wyjątkowo przeładowana jak na małe móżdżki i powinna być dopasowana do możliwości jej wchłaniania przez dzieci i młodzież. Plecak z książkami waży ok. 5 kilogramów a ten ciężar jest już obciążeniem dla każdego dziecka. Potem dziwią się lekarze że dzieci mają skrzywiony kręgosłup. 

Inny cwaniaczek Tuska zniechęcał do tabletów tłumacząc swoje veto dla nich tym że inaczej czyta się książki a inaczej tablety. To akurat przeszkadza tylko dorosłym. Tenże cwaniaczek Tuska nie wziął pod uwagę tego że mamy XXI wiek a dzieci i młodzież chętniej sięga do komputera by coś przeczytać niż do książek które są przeżytkiem. Ci co namawiają rodziców i dzieci do czytania książek nie zdają sobie sprawy z tego że one są faktycznie przeżytkiem w konfrontacji z tabletami, e-bookami i internetem. 

Ktoś chce zrobić z naszych dzieci geniuszy łamiąc im kręgosłup. 

Potrzebna jest jedna książka ze wszystkimi rodzajami lekcji by uczeń chciał iść do szkoły, by chciał poszukać potrzebnych mu informacji oraz chciał nie chciał zainteresował się tematami które do tej pory go nie interesowały bo znajdują się w jednej książce. Jedna książka takie zachowania wymusi na uczniu, bo komu chce się do każdej lekcji wyciągać odpowiednią książkę a w te miejsce wkładać już przeglądaną. Żeby zwiększyć materiał do nauczania tak jak chcą niektórzy nauczyciele to można wprowadzić kilka książek podzielonych na działy ale zachowując jedną książkę w której nadal będą tematy ze wszystkich rodzajów lekcji jak np. język polski, matematyka, geografia, historia itd. z tym że w każdej książce będzie tylko część materiału do przerobienia. Gdyby ustalono np. 3 książki podzielone na działy na rok szkolny, to co trzy miesiące uczeń brał by do szkoły tylko tą książkę która jest aktualnie wymagana przez nauczyciela ale zawsze brał by uczeń tylko jedną książkę do szkoły. I o to mi chodzi. Jest to możliwe do wykonania. 

Suma sum - Jedna książka dla ucznia i darmowa - tak powinno być już dawno dla wszystkich uczniów, lecz biznes bierze górę bo na produkcji książek dla szkół można nieźle zarobić zwłaszcza że co 2, 3 lata Ministerstwo Edukacji zmienia materiał nauczania a przez to i książki dla uczniów. Na tablety nie ma co liczyć bo Tusk już je obiecywał, lecz nie spełnił swych obiecanek. 

Brak komentarzy: