Grupa rodziców chce od państwa odszkodowanie za to że z powodu strajku nauczycieli przez trzy miesiące nie mogły uczyć się ich dzieci a państwo miało obowiązek zadbać o
to by nie było przerwy w nauce.
Ta rodziców akcja - moim zdaniem - trąca o paranoje ponieważ większość dzieci nie lubi się uczyć i chodzić do szkoły, większość dzieci woli ferie niż szkołę a gdy jest strajk to muszą być jego skutki.
Powinno być tak że państwo zawsze powinno odpowiadać za skutki strajków jeśli nie chce iść na ugodę ze strajkującymi grupami lub nie chce spełnić ich słusznych żądań a wtedy ma obowiązek naprawić straty wynikłe z tej sytuacji ale tylko strajkującym grupom. To oznacza że rodzice i ich dzieci-uczniowie nie mają prawa ubiegać się o odszkodowanie dla siebie od państwa, bo nie są stroną poszkodowaną. Stroną poszkodowaną są tylko nauczyciele, bo nie wywalczyli dla siebie wyższych płac od państwa. Natomiast winnym całego zamieszania są w części państwo bo nie zrealizowało słusznych żądań nauczycieli oraz w całości przew. ZNP Sławomir Broniarz bo on nie chciał tych podwyżek płac dla nauczycieli żądając zbyt wiele od państwa gdyż od razu chciał po 1000 zł. dla każdego nauczyciela zamiast iść na ugodę z państwem. Państwo tylko w części odpowiada za skutki strajków nauczycieli bo chciało ugody z nauczycielami a przew. ZNP S. Broniarz uparł się przy 1000 zł. dla wszystkich nauczycieli.
W tym przypadku przew. ZNP S. Broniarz powinien żądać od państwa podwyżek płac ale tylko dla najmniej zarabiających nauczycieli otrzymujących poniżej 3 tys. zł. miesięcznie a nie dla wszystkich po 1000 zł. gdy są tacy którzy zarabiają od 5 do 8 tys. zł. miesięcznie. Uważam że tu należało by zmniejszyć kontrast między płacami, gdy praca jest taka sama dla każdego nauczyciela.
Jeśli rodzice uczniów mieli by prawo do odszkodowania za strajk nauczycieli, to powinni zwrócić się do przew. ZNP S. Broniarza by on z własnej kieszeni im zapłacił a zarabia dużo bo 12 tys. zł. miesięcznie, lecz nikt nie wie za co dostaje on aż tak wysokie apanaże skoro nic nie robi dla nauczycieli.
to by nie było przerwy w nauce.
Ta rodziców akcja - moim zdaniem - trąca o paranoje ponieważ większość dzieci nie lubi się uczyć i chodzić do szkoły, większość dzieci woli ferie niż szkołę a gdy jest strajk to muszą być jego skutki.
Powinno być tak że państwo zawsze powinno odpowiadać za skutki strajków jeśli nie chce iść na ugodę ze strajkującymi grupami lub nie chce spełnić ich słusznych żądań a wtedy ma obowiązek naprawić straty wynikłe z tej sytuacji ale tylko strajkującym grupom. To oznacza że rodzice i ich dzieci-uczniowie nie mają prawa ubiegać się o odszkodowanie dla siebie od państwa, bo nie są stroną poszkodowaną. Stroną poszkodowaną są tylko nauczyciele, bo nie wywalczyli dla siebie wyższych płac od państwa. Natomiast winnym całego zamieszania są w części państwo bo nie zrealizowało słusznych żądań nauczycieli oraz w całości przew. ZNP Sławomir Broniarz bo on nie chciał tych podwyżek płac dla nauczycieli żądając zbyt wiele od państwa gdyż od razu chciał po 1000 zł. dla każdego nauczyciela zamiast iść na ugodę z państwem. Państwo tylko w części odpowiada za skutki strajków nauczycieli bo chciało ugody z nauczycielami a przew. ZNP S. Broniarz uparł się przy 1000 zł. dla wszystkich nauczycieli.
W tym przypadku przew. ZNP S. Broniarz powinien żądać od państwa podwyżek płac ale tylko dla najmniej zarabiających nauczycieli otrzymujących poniżej 3 tys. zł. miesięcznie a nie dla wszystkich po 1000 zł. gdy są tacy którzy zarabiają od 5 do 8 tys. zł. miesięcznie. Uważam że tu należało by zmniejszyć kontrast między płacami, gdy praca jest taka sama dla każdego nauczyciela.
Jeśli rodzice uczniów mieli by prawo do odszkodowania za strajk nauczycieli, to powinni zwrócić się do przew. ZNP S. Broniarza by on z własnej kieszeni im zapłacił a zarabia dużo bo 12 tys. zł. miesięcznie, lecz nikt nie wie za co dostaje on aż tak wysokie apanaże skoro nic nie robi dla nauczycieli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz