19 maja 2012

AFGANISTAN

Niebawem z Afganistanu wycofają się wszystkie obce wojska. Zostaną tylko w ramach misji pokojowej niewielkie oddziały amerykańskie i niewielkie oddziały z innych państw by utrzymać porządek. Nie dawno zamordowano premiera Afganistanu i m.in. z tego  powodu postanowiono aby przez 10 lat stacjonowały tam obce wojska. W związku z tą sytuacją USA postanowiło by kraje biorące udział w pokojowej misji płaciły na utrzymanie pokoju w tym regionie co roku przez 10 lat odpowiednią sumę. 20 mln. dolarów rocznie, przez 10 lat będzie nas kosztować utrzymanie demokracji w Afganistanie. Min. Obrony Sikorski jest niezadowolony z tej decyzji amerykanów gdyż Chiny, Indie i Rosja mają wpłacać razem 10 mln. dolarów. Do tej puli dojdzie Iran. Też będziemy płacić za ten kraj by utrzymać tam demokrację. Sikorski uważa że płacić powinny kraje w których interesie leży spokój i bezpieczeństwo. Te kraje to te najbliższe, sąsiadujące z Afganistanem czyli Indie, Chiny i Rosja. Uważam że ma rację minister, ale świat jest tzw. globalna wioską i dlatego cały świat powinien dokładać się na tyle na ile może ONZ-towi i NATO na pokój świata. Uważam że zabrakło konsultacji i nie zapytano ile poszczególny kraj może dołożyć do pokoju świata a jedynie narzucono z góry kto i ile ma wpłacać. Chyba USA powinno wreszcie brać pod uwagę demokrację i konsultacje zanim zacznie narzucać cokolwiek innym krajom. "Zdaniem Exuma od inwazji na Irak w 2003 r. Zachód nie pozostawił Afgańczykom, ani ich sąsiadom, szczególnie Pakistanowi, wątpliwości, że jego obecność w Afganistanie jest jedynie tymczasowa. Uznali więc, że po nieuniknionym wycofaniu Zachodu z Afganistanu, sami będą musieli zadbać o swoje interesy. Już w 2002 r. Ameryka zaczęła przerzucać siły z Afganistanu, by przygotować się do inwazji na Irak, której wcale nie musieliśmy dokonywać. Widząc to, Pakistan już w 2004 r. uznał, że nie powinien zwracać uwagi na zobowiązania sojusznicze z Zachodem, lecz zadbać o własne interesy w Afganistanie – mówi Exum. Pomogli więc odbudować się afgańskiej partyzantce, żeby mieć swoich ludzi, których po wycofaniu Amerykanów mogliby usadowić u władzy w Kabulu, a ci dbaliby, by Afganistan nie stał się sojusznikiem Indii. Gdybym był Pakistańczykiem, myślałbym tak samo. Pakistan boi się wojny domowej w Afganistanie, bo sam stał się już jej ofiarą. Jeszcze bardziej jednak Pakistan boi się, by w Afganistanie nie rozpanoszyły się Indie. Kiedy w 2008 r., skończywszy wojnę w Iraku, Ameryka znów zajęła się Afganistanem, wojna, którą już raz wygraliśmy, trwała tam w najlepsze. Czy Afganistan stał się więc ceną, jaką zapłacono za iracką inwazję ? Tak i był to wielki błąd – mówi Andrew Exum. Decyzja prezydenta Baracka Obamy o wysłaniu w 2010 r. do Afganistanu dodatkowych 30 tys. żołnierzy ( łącznie jest ich tam teraz prawie 100 tys.) pomogła powstrzymać ekspansję partyzantów, ale nie przyniosła przełomu w wojnie, jak w Iraku. Dodatkowe wojska rozbiły talibów w ich mateczniku, prowincjach Kandahar i Helmand, osłabiły ich, dały czas afgańskiemu rządowi i wojsku na umocnienie się, ale czy ta wojna była jeszcze do wygrania? – zastanawia się Exum". Moim zdaniem nie chodzi tu i w innych krajach islamskich takich jak Irak, Iran czy Afganistan o wygranie wojny a tylko o danie światu sygnału że nie ma miejsca na dyktaturę, na rządy islamskie, na łamanie praw człowieka, i inne wynaturzenia. Może nie wszędzie przyjmie się demokracja w stylu europejskim ale powstaną jej zalążki. A to już sukces.

Brak komentarzy: