26 lipca 2011

Desperado

Wszystkim politykom wydaje się, ze nie są przyczyną ataków desperatów. Że to tylko chore psychicznie osoby bez przyczyn atakują swoich wybrańców przypadkowo. Takie przypadki też się zdarzają. Nawiązuję do masakry w Norwegii na Partię Pracy. Zawsze jest powód do ataku na polityka lub partię, choćby przez działania niepożądane dla obywateli, lub zaniechanie działań pożądanych. Powód nie oznacza, że trzeba używać przemocy wobec "winnych". Inne są środki dochodzenia swoich praw. Z drugiej strony, żeby nie bunt obywateli , nie było by demokracji i lepszych warunków życia. Moim zdaniem, nasz rząd daje powód do desperacji części społeczeństwa swoim działaniem - przykładowo ; wstrzymano waloryzację coroczną Zasiłków Stałych (440 zł.) w 2006 r. przez prez.L.Kaczyńskiego a PO ociąga się z waloryzacją już 4 lata. Podobno ma być w 2012 r. Czemu nie w 2030 r. ? Rząd wyraźnie kpi sobie z ludzi, którzy nie mogą walczyć o swoje prawa, gdyż są to osoby niepełnosprawne. Ja walczę o tą waloryzację już 5 lat i nic. Rząd uważa, że jak nie podniesie wysokości zasiłków, to ludzie znajdą pracę i będą pracować, gdy jest bezrobocie i brak pracy dla każdego. A może rząd chce, by ludzie pracowali za darmo ? Pensje u nas nie zachęcają do podjęcia pracy, tylko do emigracji. Tłumaczenie premiera D.Tuska, że wolny rynek ustala płace i ceny to prawda, ale tylko na zachodzie. U nas jest wolnaamerykanka. Najpierw trzeba doprowadzić do płac zgodnych z wykonywaną pracą, czyli adekwatną do zysków firm (co najmniej do średniej europejskiej 3000 EURO) i zabezpieczyć je minimalną płacą. Dla mnie takie podejście rządu do najbiedniejszych jest podejrzane. Z tego wniosek, że rządy mają nas w dupie. A to powód do desperacji, frustracji i terroryzmu. Drugim powodem do desperacji jeszcze groźniejszym jest ustawa o wyrzucaniu ludzi (nie psów) na bruk ( od 17 list. 2011 r.). Szczyt niehumanitaryzmu i chamstwa. Rządzący mają z czego opłacać czynsz. Wprowadza się u nas kapitalizm od tyłu. Najpierw podnosi się ceny, trzyma płace takie same jak za komuny, nie oddaje na własność mieszkań (bez dodatkowych opłat, w końcu ludzie spłacili kredyt),  wyrzuca ludzi na bruk, by zabrane mieszkania sprzedawać a zyski do własnej kieszeni (w spółdzielniach też tak się robi), a potem wymaga się by płacili za czynsz, który co roku rośnie, w przeciwieństwie do płac. Czy rząd nasz nie zwariował ? A może to świadome działanie, by wyeliminować ludzi   tzw. "darmozjadów" ? Może wtedy przybędzie pieniędzy w budżecie. Co za głupota ? Każda zabrana złotówka nie wraca do obywateli, tylko jest przejadana przez urzędników. Naród płaci (w podatkach) na każdego obywatela i żadna łaska rządu, że zadba o wszystkich. Jeżeli brakuje środków w budżecie to nie obcina się socjału (więcej ludzi wtedy na bruku - mniej do wytwarzania PKB), nie podnosi cen i podatków, tylko podnosi się pensje (wyłączając budżetówkę, która nie daje PKB). W tedy wzrasta PKB i pracownik ma ochotę do pracy. Już w 1990 r. powinno się tak zrobić, choćby stopniowo wyrównywać pensje do średniej europejskiej. Dziś bylibyśmy w strefie EURO. Teraz trzeba podnosić płace minimalne i należy wreszcie wprowadzić minimum socjalne, niezależnie co myślą pracodawcy, którzy ciągle się wzbogacają kosztem swoich pracowników. Mamy systematyczny wzrost gospodarczy od 1990 r. a biedę jak za komuny, poniżej minimum socjalnego, poniżej godności ludzkiej. Wstydzić się powinni politycy lub oddać władzę ludowi. Albo powinno się zastosować model proponowany przez Hiszpanię, czyli demokracja ludu bezpośrednia.  Coś trzeba zrobić z takimi rządami, które otumaniają społeczeństwo. Lobby krajów bogatych, też przykłada rękę do utrzymania stanu nędzy w biednych krajach, by nie były konkurencyjne, a sknery (kapitaliści co żerują na taniej sile roboczej) powinni zrezygnować z prowadzenia firm. Tylko czemu nasze rządy nie stawiają oporu takim działaniom ? Chyba winna korupcja rządów, albo nieświadomość, w którą nie wierzę, plus prowadzenie biznesu przez polityków. Czas zmienić taki stan, bo spotka nas los Grecji i nigdy nie wyjdziemy z długów. Zaciskanie pasa to zahamowany rozwój kraju, a to zwiększa zadłużenie i powoduje spadek PKB. Rząd wmawia nam, że jest odwrotnie. Chyba znamy to powiedzenie, (zaciskanie pasa), które pochodzi od Komuny i wiemy czym to grozi. Tylko strajkami. 

Brak komentarzy: